Komentarze

  • Przez wojt w BMW R1150RT (2004) - motocykl [opinie użytkowników]

    To motocykl nie dla każdego, a przynajmniej nie dla motościgantów, ani nie dla tych którzy po mieście latają ruchem konika szachowego 😉 Jednak można żwawo się poruszać w czasie wyjazdów. Jak samo oznaczenie modelu mówi RT to reisetourer > wycieczkowo-turystyczny. Czyli wygodnie zasiadasz i po kilkuset km zsiadasz zatankować (ja tankuję co 350-370km, zanim zapali się rezerwa), no chyba ze wcześniej dotrzesz do celu 😉 Jeździ się wygodnie i ma trasie i w mieście (nisko położony środek ciężkości). Chociaż z racji gabarytów i wagi przeciskanie się w miejskich korkach nie jest tym co lubi najbardziej. Ograniczona ilość elektroniki pozwala wykonywać naprawy przy akceptowalnych kosztach (nie musisz podłączać kompa do wymiany żarówki 🙂 ). Biorąc po uwagę rocznik wyposażenie jest bogate: elektryczna szyba, radio, wbudowane w reflektor światła przeciwmgielne, grzane manetki, regulowana wysokość siodła, regulowane (ręcznie) zawieszenie tylne, ABS III full integral. ABS jak działa to jest rewelacyjny, jak się zepsuje to możesz w pełni poznać znaczenie skrótu bmw (celowo z małych liter 😉 ). Moim zdaniem na plus należy zaliczyć napęd wałem i suche, hydrauliczne sprzęgło. Przy dodaniu gazu buja w prawo, a praca skrzyni biegów jest twarda i trzeba się do niej przyzwyczaić. Zasadniczo jeżeli do tej pory jeździłeś japonią to możesz przeżyć szok kulturowy 😉

    Idź do komentarza
  • Przez Paweł w RST Adventure III CE kurtka motocyklowa- opinie użytkowników

    Świetna kurtka, nie bez wad. Ale po kolei.

    Zależało mi na kurtce z cordury. Materiał jest lżejszy od goretexu, na Nordcap jeszcze się nie wybieram, na motocyklu mam kufry w których wożę podpinki do ciuchów, więc cordura jest jak dla mnie bardziej uniwersalna. W przypadku tej kapoty RST wytrzymuje normalny deszcz, oczywiście po domknięciu suwaków, oraz wszelkiego rodzaju mżawki i kapuśniaczki, choć muszę zaznaczyć, że jeżdżę na co dzień turystykiem BMW R1200RT, więc generalnie jestem lepiej osłonięty niż na jakimś nakedzie. Po deszczu kurtka też szybko schnie, co jest na plus.

    W zestawie są dwie podpinki, zwykły ocieplacz i podpinka wiatro-wodoodporna, ponadto jest jeszcze wpinany ocieplacz kołnierza. Ten ostatni to naprawdę fajna sprawa, jak jest zimno to chroni kark i przy temperaturach nawet 4 st. Celsjusza nie wieje chłodem. Ocieplacz też „daje radę”, zwłaszcza w zestawieniu z wiatroodporną wkładką. Po zainstalowaniu wszystkiego co się da nie marznę w kurtce na przejazdach do 100 km (dalej nie próbowałem) przy temperaturze 4 stopni (niżej nie próbowałem na tym dystansie) z prędkością do 120 km/h. Potem już wiatr robi swoje i zaczyna być nieprzyjemnie, ale znów – na nakedzie te wartości będą inne.

    Ocieplacz jest na tyle ciepły, że osobiście wypinam go przy około 10 stopniach, zostawiając już tylko wiatro-wodoodporną. Tę zresztą traktuję głównie jako ochronę przed wiatrem. Działa tak fajnie, że kurtka poniżej 15 stopni jest ciepła jak baranica. Spełnia też swoją rolę jako osłona przed deszczem, ale tego rozwiązania nie lubię. Cordura wytrzymuje sporo, ale jak już przemoknie, to jest ciężka jak worek kartofli i to, że nie przemoczy nam koszulki ma dla mnie niemal marginalne znaczenie. W nowszej wersji RST laminuje Cordurę i nie daje podpinki wiatro-wodoodpornej. Ja mam inne rozwiązanie problemu – gdy zanosi się na epicką ulewę zakładam dodatkowo jadowicie zieloną kurtkę przeciwdeszczową Oxford i mam w nosie – nie dość, że jest sucho, to jeszcze jestem lepiej widoczny w strugach deszczu.

    Co mi się podoba, to oddzielny suwak do zapinania podpinki wiatroodpornej. Po pierwsze po zapięciu go jesteśmy jakby w kokonie, po drugie ma ten plus, że gdy na przykład schodzimy z moto, można odpiąć suwak główny kurtki, która tym samym poluźnia się o parę centymetrów na brzuchu, a dzięki zapięciu podpinki nas nie przewiewa.

    Podsumowujące tę część – zabezpieczenie przed chłodem oceniam na 5+, przed deszczem na 4. Wpinanie i wypinanie podpinek jest bajecznie proste, są suwaczki na korpusie i zatrzaski w rękawach, cała operacja trwa chwilę. Dodatkowo w podpinkach są wewnętrzne kieszonki, więc można sobie schować portfel, klucze do mieszkania czy telefon.

    W temacie kieszeni, to na zewnątrz kurtki są jeszcze 4, dwie spore z przodu na wysokości bioder, mapnik z tyłu i kieszeń na bukłak z wodą na plecach. Ja używam tylko przednich, są duże, wygodne, z zapięciem na rzep i dwa zatrzaski, więc naprawdę spoko. Spokojnie mieści się spory portfel czy klucze. Z kolei mapnik z tyłu ma tę zaletę, że można go zupełnie wypiąć i nosić ze sobą jak małą torebkę (ma własny pasek). Widzę to rozwiązanie praktycznym, jeśli zostawimy kurtkę przy motocyklu, a sami pójdziemy zwiedzać i potrzebujemy mieć przy sobie to wszystko, co wieźliśmy w kurtce. Co prawda wpakowanie kurtki do kufra nie będzie łatwe, bo jednak zajmuje trochę miejsca, ale można przypiąć do motocykla linką stalową przeciągniętą przez rękaw.

    Z kolei kieszeni na bukłak w ogóle nie używam. Osobiście wolę się zatrzymać i napić, jednocześnie wyprostowując nogi, niż grzać tysiące kilometrów bez przerwy, no ale co kto lubi. Z bukłakiem ma jeszcze związek mała szlufka na ramieniu kurtki, przez którą można przeciągnąć rurkę z wodą, więc rozwiązanie wydaje się być kompleksowe.

    Wentylacja – temat rzeka. Jako że kurtka ma charakter turystyczny, to oczywiście musi być możliwie jak najbardziej uniwersalna. Wentylacja na ramionach to długie dwukierunkowe suwaki przeciągnięte praktycznie przez całą długość. Mega sprawa, to naprawdę działa. Na piersiach są duże panele mesh ukryte pod suwakami. PO otworzeniu ich mamy niezły nawiew. DO tego są jeszcze suwaczki otwierające nawiewy na barki a na plecach dwa długie suwaki otwierające drogę uciekającemu spod kurtki gorącemu powietrzu. Przy czym moim zdaniem te suwaki mogłyby być jeszcze dłuższe i otwierać jeszcze więcej. Teraz jest tak, że więcej powietrza wpada do kurtki niż z niego wypada i „nie ma cugu”. Ale i tak jest ok, za wyjątkiem ekstremalnych temperatur (powyżej 26 stopni) wentylacja robi robotę i przynajmniej póki jesteśmy w ruchu to przegrzanie raczej nam nie grozi.

    Kurtka swoje waży, ale ciężar ten ładnie rozkłada się na plecach i po założeniu na grzbiet właściwie jej nie czuć. Materiały użyte są pierwsza klasa, szwy też, nie mam się do czego przyczepić, a przejechałem w niej dwa sezony i dziesiątki tysięcy kilometrów. Suwaki też się nie psują, wszystkie zatrzaski działają niczym w nowej kurtce. Jedynie rzepy z czasem zaczynają się wyrabiać (ale wciąż trzymają), a jeden rzep na mankiecie rękawa musiałem wszyć jeszcze raz, bo zaczął się odpruwać.

    W dodatku łatwo się ją czyści, ale może dlatego, że jest czarna – możliwe, że w innych wersjach kolorystycznych z dużą ilością jasnych materiałów może nie być tak fajnie. Osobiście bardzo podobają mi się plastikowe slidery na barkach. Na motocyklu turystycznym raczej nigdy nie wykorzystam ich jako sliderów, ale wyglądają rasowo 🙂

    Ochrona wydaje się być na najwyższym poziomie Świetne ochraniacze level 2, więc naprawdę bajka. Nie leżałem w kurtce, więc nie wiem, jak reaguje na szlif, ale leżałem w kurtce Rebelhorn Cuby II Pro i jeśli tamta przeżyła z lekkim tylko rozdarciem rękawa, to w RST czuję się jeszcze bezpieczniejszy.

    A to jest to miejsce, w którym zaczynają się wady. Ochraniacze na łokciach są dość twarde, w dodatku w mojej kurtce ktoś wszył tam coś jeszcze. Nie wiem co, ale lata po kieszeni jakiś mały prostopadłościan obok ochraniacza i nie da się go wyjąć bo… nie da się wyjąć ochraniacza. Są wszyte na stałe, bez możliwości wymiany, no straszna lipa. Póki prostopadłościan jest obok, to w niczym mi nie przeszkadza, ale zdarza mu się przesunąć pod łokieć i wtedy jest niefajnie.

    Napisy są odblaskowe, ale z czasem zaczynają się ścierać. Nie jest to wielką wadą, bo one już fabrycznie są jakieś takie vintage-poszarpane, ale jednak w innych kurtkach są trwalsze.

    Chwaliłem wentylację, ale kieszonki na wysokości barków mogłyby być dłuższe, w efekcie ledwo to działa. I tak jak wspomniałem powyżej – suwaki wentylacyjne na plecach mogłyby być dłuższe.

    Reasumując – naprawdę fajna kurtka, z kilkoma niedociągnięciami. Nie jest tania, choć po wejściu na rynek modelu X, czyli jej następcy z wlaminowaną warstwę przeciwdeszczową, można znaleźć w sklepie przecenione do około tysiąca złotych, co z kolei jest naprawdę extra propozycją.

    Przed RST miałem jeszcze jakiegoś nołnejma, po nim Rebelhorn Hardy i Rebelhorn Cuby II Pro. O ile tamte wspominam miło, ale bez żalu sprzedałem jedną po drugiej, tak RST pozbywać się nie zamierzam i na dzień dzisiejszy kupiłbym ją jeszcze raz.

    Idź do komentarza
  • Przez wojt w Sena SMH5 Interkom

    Podstawowy model do podstawowych zastosowań 🙂 Używany od trzech sezonów przez plecaczka. Dobra jakość dźwięku i stabilne połączenie zarówno z innym interkomem (SMH5-FM) jak i telefonem (muzyka i rozmowy). Bateria wytrzymuje bez problemu kilkugodzinną jazdę. Dwa sposoby mocowania mikrofonu: na pałąku do kasków otwartych i szczękowych i na kablu do integralnych.

    Idź do komentarza
  • Przez wojt w Nolan N87 kask integralny

    Używam (używamy z żoną) N87 trzeci sezon. To solidna propozycja ze średniej półki. Jeżeli ktoś szuka dobrego stosunku jakość/cena to ta propozycja jest dla niego. Gdy szukałem kasku to pierwszym kryterium było przystosowanie do okularów korekcyjnych. Nolan ma system EAS (Eyewear Adaptive System) który pozwala wygodnie jeździć w okularach. Ponadto blenda z filtrem UV (ma kilka pozycji – nie tylko otwarte/zamknięte), szeroki pinlock, odporna na zarysowanie łatwo demontowalna szyba, wypinany podbródek, przystosowanie do montażu interkomu oraz wyjmowana do prania wyściółka dopełnia reszty. Kask jest wygodny (kwestia indywidualna) oraz stosunkowo lekki. Kilkugodzinna jazda nie stanowi problemu.

    Idź do komentarza
  • Przez Paweł w Adrenaline Meshtec 2.0 spodnie tekstylne

    Fajne, wygodne, trwałe i względnie tanie spodnie.

    Kupiłem jako uzupełnienie do kurtki Meshtec Adrenaline. W założeniu na gorące dni, w praktyce gdy robi się za ciepło na cordury RST Adventure wbijam w Adrenaline. Spodnie mają podpinkę wiatro-wodo-odporną, ale o ile przed wiatrem rzeczywiście chroni, to przed deszczem już słabo. Gdy wiem, że będzie padać, jednak wracam do cordury, chyba, że jestem w trasie, wtedy wolę założyć jakieś spodnie zewnętrzne przeciwdeszczowe, wtedy wiem, że nie przemoknę.

    Podpinka wiatroodporna robi robotę od 15 do 20 stopni, chroniąc tyłek przed wyziębieniem. Same spodnie świetnie sprawdzają się w wyższych temperaturach. Za wadę jednak mogę uznać to, że szeleszczą, przez co po zejściu z motocykla wciąż wygląda się jak motocyklista, dlatego dfo pracy wolę jeździć w jeansach. Ale poza tym uwag do wyglądu nie mam.

    Jeśli chodzi o wykonanie, to nie ma się czego przyczepić. Kieszenie są duże i wygodne, brakuje mi jednak kieszeni cargo na telefon, który jeżdżąc w tych portkach, muszę chować do kurtki lub mocować na uchwycie RAM. Spodnie u dołu są poszerzane i spinane na zatrzaski, dzięki czemu można je dopasować układając na butach. Jednocześnie są na tyle delikatne, że nie ma problemu z wpuszczaniem ich do środka wysokich butów turystycznych.

    Trochę śmieszne są nakładki antypoślizgowe na tyłku, są tak malutkie, że wyglądają bardziej jak kleks. Ale w sumie spełniają swoją rolę. Na plus muszę też policzyć szlufki na pasek. TO moje drugie spodnie tej firmy i drugie, które mają stozunkowo słaby zatrzask ponad suwakiem. W efekcie jak się człowiek napręży, brzuch wypchnie, to nap puszcza. W poprzednich spodniach ten problem był poważny, bo nie było możliwości użycia paska, tu – dzięki szlufkom – żeby nie wiem co, portki z tyłka się nie zsuną.

    Jeśli chodzi o ochronę, to tę zapewniają ochraniacze na kolanach i biodrach. Szkoda tylko, że tych drugich nie ma w komplecie ze spodniami trzeba je dokupić. W sklepie kieszenie na te wkładki wypełnia jakaś pianka.

    Reasumując – fajne spodnie na lato, bez większych wad. Na czarnych nawet za bardzo brudu nie widać, czego nie można powiedzieć o jasnej kurtce Adrenaline Meshtec.

    Idź do komentarza
  • Przez Paweł w Spodnie Shima Giro jeansy motocyklowe niezależny test

    Świetne portki za rozsądne pieniądze. Tak, nie kosztują 200 czy 300 zł, ale też nie trzeba na nie wydać pierdyliarda monet tylko dlatego, że w nazwie jest słowo moto.

    Jeansy jak jeansy. Materiał nie zapewnia żadnej ochrony w przypadku szlifu czy podczas deszczu. Dodatkowo jest przewiewny, więc jazda w tych gaciach przy temperaturach poniżej 15 stopni to sport dla twardzieli. Ale tak sobie myślę, że nikt o zdrowych zmysłach nie będzie się w nich wybierał na wyprawę na Nordcap czy objazd dookoła Europy zahaczając o Kaukaz. TO są spodnie na miasto i jako takie sprawdzają się rewelacyjnie.

    Przede wszystkim są to jeansy, w których można normalnie chodzić po mieście, nawet nie wyjmując ochraniaczy, więc po zejściu z motocykla nie wygląda się w nich jak motocyklista. Sam jeżdżę w nich (wersja czarna) do pracy, i zmieniając tylko buty z motocyklowych na jakieś lżejsze siedzę w nich przez 8h w biurze i jest super. Są elastyczne, wygodne, trwałe, i po prostu fajne.

    Na plus dla mnie są kieszenie cargo na udach. Mega wygodne rozwiązanie, w jednej mam telefon, w drugiej identyfikator do pracy. Dalej – dwie spore kieszenie z przodu, w które można wsadzić choćby kluczyki do motocykla, i dwie spore kieszenie na tyłku, których co prawda nie używam, ale fajnie, że są.

    Na tych tylnych kieszeniach są odblaski i to jest bardzo słaby punkt tego produktu. PO krótkim czasie odblaski się rwą, szarpią, wyglądają bardzo źle. Na całe szczęście nie rzucają się tak bardzo w oczy. W dzień prawie nie widać, a w nocy świecą maskując poszarpania.

    Jeszcze jedną wadą mogą być suwaczki kieszeni na ochraniacze kolan. Malutkie, wręcz dyskretne, ale jednak po wewnętrznej stronie kolan, więc można sobie nimi porysować bak. Nie na każdym motocyklu będzie to problemem, ale wyobrażam sobie, że na niektórych „sportach” właściciele mogą narzekać.

    Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to mamy ochraniacze i kevlarową podpinkę. Tego kevlaru jest tyle co kot napłakała, ale w sumie może to i dobrze. Tyłek i biodra są chronione przed przeszlifowaniem, podobnie okolice kolan, za to nie grozi nam przegrzanie. Na kolanach i biodrach mamy ochraniacze, na kość ogonową można sobie dokupić. I to są fajne ochraniacze level2, więc miękkie i wygodne, a zabezpieczające możliwie najlepiej jak się da,

    Reasumując – jak ktoś chce pośmigać po mieście albo i za miastem w piękną słoneczną pogodę i przy okazji wyglądać normalnie, a nie jak kosmonauta, to Shima Giro będą świetnym wyborem. W takich portkach można wejść do urzędu, pójść do pracy, zwiedzać muzeum, pojechać do kina. Może nie nadają się na premierę w filharmonii, z pewnością nie nadają się na ekstremalne warunki pogodowe, ale tak czy inaczej za 5 stów dostajemy naprawdę niezły produkt. Co więcej, ich lekko militarny styl można dodatkowo podkreślić zamawiając wersję zieloną, co w połączeniu z jakąś skórzaną kurtką z wysokimi butami można zapewnić naprawdę ciekawą „stylówę”. Jako uzupełnienie „wyprawowych” cordur czy goretexów do normalnej jazdy na co dzień są po prostu świetne.

    Idź do komentarza
  • Przez Paweł w Adrenaline Meshtec 2.0 kurtka tekstylna

    Bardzo fajna kurtka w dobrej cenie? Kurtka jest fajna, ale cena wcale nie jest niska.

    Przede wszystkim Adrenaline wbija w kompleksy… swojego właściciela. Nie wiem kompletnie o co chodzi, ale żeby kupić tą kurtkę to koniecznie TRZEBA ją przymierzyć, zamiawianie przez Internet swojego rozmiaru nie ma żadnego sensu. Normalnie kupuję ciuchy XL lub 2XL, w zależności od producenta, w przypadku Meschteca Adrnaline dobrze czuję się w kurtce 4XL. W 3XL były zdecydowanie za wąskie ramiona…

    Poza tym jest ok. Kurtka zapewnia świetną wentylację po wypięciu wiatroodpornej podpinki i spokojnie da się w niej jeździć w największe upały. Sam kupiłem wersję szarą, więc dodatkowo mniej się nagrzewa, ale to nie jest lekiem na całe zło, bowiem szara dość łatwo się brudzi. No coś za coś.

    W kurtce da się też jeździć, gdy temperatura spada do 15 stopni. Wystarczy założyć podpinkę wiatroodporną i dalej w drogę, choć pewnie nie bez znaczenia jest to, że na co dzień jeżdżę na motocyklu turystycznym z dużą owiewką. Ale tak czy inaczej, podpinka robi swoją robotę w zakresie ochrony przed chłodnym wiatrem.

    POdpinka ta podobno jest też wodoodporna, ale tego nie zaobserwowałem. Wręcz przeciwnie, latem wolę w deszcz jeździć bez niej, bo wiem, że gdy przestanie padać to ubrany w koszulkę thernoactive i meshową kurtkę zaraz będę suchy. Podpinka przed większym deszczem nie zabezpiecza, za to potem długo schnie. Lepszym rozwiązaniem jest dodatkowa kurtka przeciwdeszczowa na wierzch niż ta cerata Adrenaline.

    Jeśłli chodzi o walory użytkowe, to kurtka ma dwie kieszenie po bokach i jedną wewnętrzną, w którą zmieści się na przykład smartfon. Bo zewnętrznych wchodzi portfel i klucze, więc jest ok. Może suwaki mogłyby być odrobinę dłuższe, ale to takie czepianie się.

    Ważne, żeby pamiętać o ochraniaczach. Te fabryczne na łokciach i barkach „dają radę”, choć sam wymieniłem je na D3O. Na plecy producent zapewnia tylko piankowy wypełniacz wsadzony do dużej kieszeni, więc tu musimy kupić coś na własną rękę, co z kolei wyraźnie podnosi koszt kurtki. Dość powiedzieć, że do sklepowych 350+ za kurtkę trzeba jeszcze doliczyć co najmniej stówę za ochraniacz, a i kupno takiego za 2 stówy nie będzie wcale od rzeczy. Za 500 zł można kupić coś z konkurencji już z ochraniaczami przynajmniej level 1.

    Reasumując – świetna kurtka na sezon letni do jazdy po mieście, ale i na trasach daje radę, o ile ktoś nie potrzebuję kieszeni na bukłak z wodą, tysiąca szlufek, zapinek i mapnika (swoją drogą, to znacie kogoś, kto w kieszeni na plecach trzyma mapę?). Cena pozornie jest niska, ale i tak jest to niezły wybór.

    Idź do komentarza
  • Przez Paweł w Rebelhorn Scout buty

    Na pierwszy rzut oka wszystko jest pięknie i wspaniale. Materiały wyglądają solidnie, suwaki też, jak i rzepy. Szczegóły wychodzą dopiero podczas dłuższego użytkowania. Butu kosztują poniżej 5 stów, da się je znaleźć w cenie trochę powyżej 400 i to jest naprawdę dobra cena. W zamian dostajemy obuwie, które jest całkiem fajne choć ma swoje wady.

    Fajnym patentem są dwa suwaki. Dzięki temu nie mocujemy się z zakładaniem buta czy jego zdejmowaniem. Dodatkowo dwa szerokie pasy zapinane na rzepy pozwalają dopasować szerokość buta. Zakres tego dopasowania nie jest może jakiś szeroki, ale wystarcza do tego, by wpuścić spodnie do środka lub zapiąć ciasno na gołej łydce i wypuścić spodnie na wierzch. Ale choć pasy rzep są szerokie, to same rzepy nienajlepszej jakości i zdarza się, że coś się odepnie podczas jazdy czy podczas chodzenia.
    Samo prowadzenie motocykla (BMW R1200RT) w tych butach to czysta przyjemność. Cholewka usztywnbia nogę, ale nie na tyle, żeby krępować ruchy. Mam poczucie, że w przypadku jakiegoś szlifu but uratuje mi kostkę, palce i ścięgno Achillesa, jednocześnie nie jest jakimś pancernym kapciem. To na plus.

    Na minus drobiazgi – po pół roku użytkowania musiałem wymienić wkładki do butów, bo zaczął się na nich rolować materiał. Niby drobiazg, ale jakoś w Alpinstarach przez dwa lata nic się nie zrolowało. Trochę lepsze mogłyby być suwaki, te co są działają, ale ciągle się zastanawiam, jak długi jeszcze – nie budzą zaufania. Poza tym do jakości wykonania i użytych materiałó większych uwag nie mam.

    But występuje w dwóch rodzajach – Scout skózany i Scout Air na ciepłe dni. Ja mam zwykłe i but słabo sprawdza się w największe upały. Wentylacja jakaś jest, ale słaba, latem stopa się poci. Z kolei w bardzo chłodne dni stopa marznie. Jeśli chodzi o wodoodporność, to przy „normalnym” deszczu jest ok. Ale parę razy jechałem w dziką ulewę po kałużach i niestety w środku była woda. Raz była to oczywiście moja wina, bo zapomniałem o wpuszczonych spodniach do butów (woda ściekała po nogawce), ale w innych razach spodnie goretexowe były na zewnątrz, noga sucha, stopa mokra. Ale podkreślę, że były to epickie ulewy, w normalnym deszczu but „daje radę”.

    Ogólnie, jeśli ktoś szuka dobrych i tanich butów, to te Rebelhorny mogę polecić. Sam w nich jeżdżę na co dzień do pracy, świetnie wchodzą pod jeansy, ale zakłądam też na jednodniowe wypady w ciepłe słoneczne dni. NA gorące/zimne i zmienne warunki, czyli na wyjazdy na tydzień albo przy zmiennej pogodzie zamieniam je jednak na goretexy od Alpinstars, które zapewniają mi lepszy komfort termiczny i większą wodoodporność. No tyle tylko, że Rebelhorny kosztują połowę tego, co włoszczyzna, a i tak mają nad nimi jeszcze jedną przewagę, On naprawdę jest antypoślizgowa. O ile w Alpinstars zdarza się, że stopa gdzieś tam zaczyna się suwać po asfalcie, tak Scouty stawiam bez obaw, czy to na mokrym asfalcie, czy na piachu.

    Reasumując – za tę kasę to naprawdę fajne buty.

    Idź do komentarza
  • Przez Pawe w Shoei Neotec 2 kask szczękowy

    Mam ten kask od już dwa sezony i jest to kask, który spośród posiadanych przeze mnie jest ze mną najdłużej.
    Używałem go na różnych motocyklach testowych, od power nakeda Yamaha MT01 przez różne Tenery, Tracery, aż do skuterów. Na co dzień jeżdżę BMW R1200RT (a wcześniej R1100RT), więc mam jakieś ogólne pojęcie, do czego kask się nadaje, a do czego mniej.

    Jako kask szczękowy najlepiej sprawdza się w turystyce i chyba nic w tym dziwnego, ostatecznie takie właśnie jest przeznaczenie kasków szczękowych. Jest w miarę lekki, wygodny, na mojej głowie leży jak ulał. Ale nie każdemu będzie pasował, kolega woli kaski Schuberta, które z kolei mi kompletnie nie leżą. Wyściółka jest miękka i przyjemna w dotyku. Staram się zawsze jeździć w kominiarce lub przynajmniej w „berecie”, żeby nie przepacać jej i za często nie prać i takie rozwiązanie sprawdza się. Samo wyciąganie i ponowne zakładanie wyściółki jest proste, a zatrzaski są wykonane tak, że nie budzą obawy, iż po kilku razach coś przestanie działać, jak to się zdarzyło w posiadanym wcześniej kasku Nolan. Komfort oceniam na 9 z uwagi na to, że kask mógłby być jeszcze lżejszy.

    Wentylacja jest zależna od tego, na czym się jedzie. Na nakedach wiatr po prostu hula pod czaszką. Gorzej jest na moim R1200RT, gdzie szyba jest wysoka i w położeniu do jazdy z większymi prędkościami już to powietrze nie bardzo ma jak się dostawać do środka. Wlot górny nie jest szczególnie duży, aby zapewnić dobrą wentylację trzeba koniecznie otworzyć jeszcze otwór na szczęce i zapewnić dużą dawkę powietrza (czyli opuścić szybę), ale to z kolei sprawia, że w kasku robi się głośno. A i nawet wtedy w gorące dni trzeba swoje wypocić. Tu taki Airoh Rev czy nawet wspomniany wcześniej Nolan N100-5 był zauważalnie lepszy. Na plus Shoei trzeba zapisać zdejmowany deflektor niejako podnoszący nawiew ponad nos kierowcy. Latem go zdejmuję, ale zimą ten kawałek elastycznego plastiku sprawia, że szyba mniej paruje.

    Właśnie – parowanie. Temat rzeka w przypadku kasków motocyklowych. Miałem ich kilka: Shark Evoline3, Airoh Rev we wczesnej wersji bez pinlocka, Nolan N100-5, jakieś LS2 i kilka „jetów”. Każdy paruje, w tej kategorii Shoei nie jest wyjątkiem. Choć szyba ma możliwość zamontowania pinlocka, to prędzej czy później w końcu zaparuje. Jeżdżę na motocyklach gdy tylko mrozy odpuszczą aż do pierwszych śniegów, więc sytuacje, gdy jest kilka stopni na dworze i pada deszcz nie są dla mnie nowiną. W takich warunkach kask musiałby mieć chyba własną klimatyzację, żeby nie parować. Jednak w Airoh wystarczyło przejechać się od świateł do świateł z podniesioną szybą, i potem był spokój. Para w Shoei tak łatwo nie odpuszcza, a podniesienie szyby nie działa. Natychmiast po wewnętrznej częsci wizjera zaczynają pływać krople wody których nie pozbędziemy się inaczej, jak wycierając suchą chusteczką po skończonej jeździe.

    Jeśli chodzi o trwałość, to jak wspomniałem, mocowania wyściółki wciąż działają mimo kilkunastokrotnego zdejmowania. Kask nigdy nie upadł, ja w nim też nie, więc nic w nim nie odleciało. Mechanizmy zamykania szczęki czy wizjera są tak samo oerfekcyjne jak w momencie zakupu, nic się nie odkręciło, nie odpadło ani nie zaczęło „latać”. Ot, klasyczna japońska precyzja, nic nie trzeszczy i nie zgrzyta, nawet uszczelki nie sparciały. CO ciekawe, Shoei jako jedyny producent z któymi wcześniej miałem do czynienia daje w zestawie nie tylko pinlock czy klucz do pinlocka, ale też buteleczkę ze smarem silikonowym właśnie do mechanizmów czy uszczelek.

    Jakość wykonania oceniam na 10. Naprawdę nie ma się do czego przyczepić, może tylko do tego, że pinlock łatwo się rysuje, ale… taka to już natura pinlocków. Za to nowy można kupić w każdym sklepie i nie kosztują majątku, więc da się przeżyć. Wizjer jest z kolei naprawdę odporny na zarysowania. CO ciekawe, można bez problemu zamóić sobie inny, na przykład fotochromatyczny, lustrzany albo przyciemniany. Fajna sprawa, a wymiana wizjera jest bajecznie prosta. Skorupa wciąż jest taka jak w dniu zakupu, nie trzeszczy, szczęka nie lata luźno, mechanizmy działają jak trzeba.

    Jeśli chodzi o funkcjonalność, to mam dwie uwagi. Po pierwsze, choć homologacja dopuszcza jazdę o otwartą przyłbicą, to kompletnie nie polecam tego sposobu jazdy. stawia ona taki opór, że wręcz odgina głowę do tyłu już powyżej 40 km/h. Bez sensu…

    PO drugie wizjer mógłby być pociągnięty trochę niżej i być trochę wyższy. Jeśli chodzi o kąty widzenia na boki jest ok, tu nie mam większych uwag. Natomiast wysokość już niestety nie jest taka fajna. pół centymetra w dół wizjera sprawiłoby, że na paru motocyklach nie musiałbym obniżać głowy, by sprawdzić coś na wyświetlaczu. Z kolej dość nisko pociągnięta krawędź górna w zasadzie dyskwalifikuje ten kask na wszelkiego rodzaju sportach, jak i na powernakedach, na których jest wymuszona pochylona sylwetka kierowcy. Albo odegniemy głowę do góry w złożeniu, albo skupiamy się tylko na najbliższych 100 metrach przed nami olewając horyzont.

    Natomiast fajne jest to, że kask można sobie skonfigurować „pod siebie”. W sklepach są dostępne przeróżne częśći, które pozwolą nam go dopasować jeszcze lepiej. Na przykład wymienne poduszki policzkowe, zakłądając mniejsze lub większe zwiększamy komfort. Blenda może być fabryczna (ciemna), albo akcesoryjna (jaśniejsza). Po co? A na przykład po to, żeby w zestawieniu z przycieciemnianym wizjerem mieć taki sam efekt zaciemnienia w dzień słoneczny, a z kolei w gorącą sobotnią noc jeździć sobie po mieście spokojnie z otwartym wizjerem i zasuniętą blendą – jest ciemniej, to prawda, ale wystarcza świateł latarni, by nie czuć dyskomfortu, a wietrzenie jest o wiele lepsze.

    Możliwości konfiguracji kasku jest naprawdę wiele. Choćby dedykowany do tego konkretnego modedu intercom Sena, którego po prostu nie widać i nic nie odstaje z boku i nie szumi. Sam intercom oparty jest na architekturze Sena 20, więc taka średnia półka, ale spokojnie wystarczy do rozmowy z kolegami na trasie, prowadzenia rozmów telefonicznych (znajomi nie wierzą, że gadam prowadząc motocykl, jakość jest tak dobra i zero szumów), czy słuchania muzyki lub audiobooków.

    Na koniec zostawiam sobie ocenę wyglądu. Kask mi się po prostu podoba. OK, nie ma jakichś fikuśnych przetłoczeń, spojlerów, w swoim kształcie jest dość zachowawczy, ale w tej jego klasyce tkwi właśnie duża wartość. DO tego dochodzi duży wachlarz malowań. Sam kupiłem biały i go spersonalizowałem, ale na dzień dzisiejszy w sklepach można znaleźć kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt różnych malowań i myślę, że każdy znalazłby wśród nich takie, któe mu się spodoba.

    Idź do komentarza
  • Przez Wojtek w Honda Varadero XL 1000V (1999) - motocykl [opinie użytkowników]

    na tym motocyklu 800 km jednego dnia to żaden wyczyn, bardzo wygodny. Konstrukcyjnie prosty i wiele tematów serwisowych można ogarnąć samemu. Własciwie bezawaryjny. Fajnie brzmi V-ka.
    Mógłby nieco mniej palić (szczególnie wersje gaźnikowe). Wysoki środek ciężkości i dość duża masa powoduje , że nie jest najłatwiejszy w prowadzeniu.
    Generealnie prawdziwy turysta, który nie boi się szutrów (poważniejszy teren odpada).

    Idź do komentarza
Motorecenzje
Rejestracja Nowego Użytkownika
Resetuj Hasło
Porównaj produkty
  • Total (0)
Porównaj
0