Suzuki GSF 600 Bandit 1995-1999 motocykl
Jeśli masz lub miałeś ten motocykl, napisz recenzję!
Opis
Motocykl Suzuki GSF 600 Bandit 1995-1999
GSF 600 Bandit 1995-1999
Dodatkowe informacje
Specyfikacja: Suzuki GSF 600 Bandit 1995-1999 motocykl
Marka | Suzuki |
---|---|
Moc | 80,2KM |
Moment obrotowy | 62Nm/8500rpm |
Pojemność silnika | 599cc |
Rodzaj napędu | Łańcuch |
Waga | 218Kg |
Typ silnika | Rzędowy czterocylindrowy |
Opinie (3)
3 recenzje dla produktu Suzuki GSF 600 Bandit 1995-1999 motocykl
Wszystkie Najbardziej przydatne Najwyżej oceniane Najniżej oceniane
Michał –
Prawo jazdy kat. A zdawałem jeszcze pare lat temu, na YBR 250. Cały kurs robiłem na YBR 125 – więc prawie rowerze. Kupując po latach swój pierwszy motocykl, początkowo bałem się – nie wiedziałem czego się spodziewać po dużym motocyklu.
Planowałem zakup Bandita 400 – niestety ciężko trafić w dobrym stanie i blisko mojego miejsca zamieszkania (wszystkie ogłoszenia były przy granicy wschodniej lub południowej, czyli dalej się nie dało od Poznania…).
Ostatecznie kupiłem zadbany egzemplarz Bandita 600, z 1995 roku w wersji naked. Po odpaleniu motocykla przez właściciela, poczułem lekki strach. Nigdy nie siedziałem na takim dużym motocyklu :/
Motocyklem dojechał do mnie mój kolega z pracy, a ja zastanawiałem się gdzie i jak pojechać na pierwszą przejażdżkę. Jako odpowiedzialny człowiek, wykupiłem najpierw kilka godzin na placu na MT-07.
A teraz do sedna…
Motocykl jest IDEALNY na pierwsze duże moto! Jest ciężki, dlatego uczy respektu, trzeba myśleć podczas jazdy przy niskich prędkościach, uważać żeby go nie przechylać – ale dzięki temu nie będę miał problemu przesiąść się na jakikolwiek inny motocykl – bo ciężarem żaden mnie już nie zaskoczy.
Motocykl bezawaryjny, tani w eksploatacji i naprawie (oprócz regulacji gaźników – jednak wtrysk to wtrysk). Jeśli kupimy zadbany egzemplarz, to nawet taki z pierwszych produkcji w 1995 roku będzie dalej jeździł i dalej dawał frajdę.
Wbrew pozorom z dołu dość dobrze czuć moc, w mieście jest w miarę zwinny ale też i łagodny. Włożyłem w motocykl drugie tyle, za ile go kupiłem, to były to rzeczy eksploatacyjne (hamulce, opony, napęd, regulacje) – ale wiem, że motocykl pojeździ kilka lat bez wkładu.
Może problem będzie miała niska osoba, ważąca poniżej 50kg – ja przy 174cm i 70kg nie mam żadnych problemów, a po pierwszym sezonie czuję się już na nim pewnie (szkolenia na torze robią robotę, polecam!).
Motocykl może nie nadaje się do szybkiej jazdy (powyżej 140km/h strasznie wieje, niska szyba nic nie da), ale może to i dobrze – dzięki temu jest dobry na start, do nauki.
Podsumowując – polecam każdemu kto się zastanawia. A tych których przerażają gabaryty, czy pojemność uspokajam – niedoświadczona osoba bez problemu sobie poradzi, to nie szatan 🙂
Maniomen –
Ja swoją przygodę zacząłem z tym motocyklem. Wcześniej jeździłem motorowerem (Junak 902), potem, poza prawem jazdy i Gladiusem (którego nie wspominam dobrze, bo jeździłem w OSK na rupieciu), od razu wsiadłem na tego klocka.
Szukałem mniejszej pojemności, ponieważ byłem świadomy, że moje umiejętności są podstawowe, ale że pięćsetki, czterysetki, były w bardzo złym stanie, to trafiłem na tego klocka, który też nie był w bardzo dobrym stanie, bo kupiłem go za grosze (3500 zł), rocznik 1996, przebieg ponad 80000 km, czyli silnik prawie dotarty, he he.
Na dzień dobry do wymiany był przerwany przewód paliwowy idący z baku do gaźników, lekka rdza na dnie baku, zdarty lakier na boku baku (podobno parkingówka). O oponach nie mówię na razie, bo były stare, bardzo stare. I zerwany gwint na misce olejowej.
W pierwszym roku jazdy, wymieniłem filtr powietrza, olej, samodzielnie, naprawiliśmy pod blokiem kabel od kierunkowskazu, bo ze starości pękł, wymieniłem żarówki na mocniejsze, bo były za słabe na tył wsadzone i za szybko kierunki mrugały.
Po pół roku jazdy, puścił uszczelniacz popychacza sprzęgła. Dałem to do wymiany, razem z popychaczem, pierwszego roku to by było na tyle, ponieważ nie chciałem w niego dużo wkładać, nie wiedząc, co jest do zrobienia, ponieważ było ryzyko, że skrzynia biegów za chwilę rąbnie, bo się okazało, że któryś z poprzednich właścicieli palił gumę i stawiał go (Albo próbował) na koło, a że to klocek, to zawieszenie i silnik dostawały po tyłku.
Na serwis wiosenny do wymiany poszły opony, łożyska w kołach, osprzęt mocujący bak, bo był dosztukowany, wielu części brakowało, płyn hamulcowy się wymieniło, ponownie olej.
W maju pierdyknęły gaźniki. Po prostu na trasie mi zgasł i przelewał się. Ledwo wróciłem do domu, dałem do zrobienia gaźniki, przy okazji wymieniłem tarcze/klocki przód, dwa miesiące później wymieniłem tył. W międzyczasie podciekał mi olej spod spustu oleju, który był gwintowany, ale na razie to ustało.
Sporo w niego włożyłem, a że to stare Suzuki, to nadal nie mam pewności, czy to tak ma silnik pracować, czy zaraz mi coś wypadnie, he he.
Ogólnie serwis nie jest koniecznie drogi, aczkolwiek ceny w ASO na przykład części nowych szybują w górę, ponieważ dla porównania, dwa lata temu, jak pytałem o plastiki okalające ramę (które strasznie łatwo pękają, a ciężko jest zdobyć używki w danym kolorze z danego rocznika), to kosztowały 900 zł, a teraz cena poszybowała prawie do 3000 zł, więc taniej jest kupić drugiego Bandziora, dać w łapę złomiarzowi, żeby dał dokumenty kasacyjne, a dawcę rozkręcić i wrzucić do piwnicy.
Jeśli chodzi o jazdę na nim, to pierwszy raz był dla mnie straszny, bo miałem wrażenie, że ten motocykl chce stanąć na kole. Ale wczułem się w niego i jakoś dalej szło.
Na dalsze dystanse jest w miarę w porządku, aczkolwiek nie nadaje się na jazdę przy wyższych prędkościach, bo powyżej 120 km/h musze się chować za mini szybką akcesoryjną, żeby mnie nie zwiało.
Pozycja jest w miarę wyprostowana, aczkolwiek nie wiem dlaczego, po bardzo długiej jeździe, łupie niemiłosiernie krzyż, co czasami rozwiązuje sobie pasem nerkowym, jak nie jest za ciepło.
W mieście jeżdżę nim normalnie i jego gabaryty mi nie przeszkadzają, zwłaszcza że mam 189 cm wzrostu, więc jest on dla mnie na styk. Ciężko się do tyłu nim cofa, jak się ma pod górkę, ale przy wykorzystaniu odpowiedniej techniki, da się.
Ogólnie nie jest to jakiś potwór, ponieważ przez swoją masę nie rozpędzi się aż tak szybko, aczkolwiek i tak dla nowicjusza, jest to petarda, a raczej pociąg na dopalaczach.
Co do hamulców, to są w porządku, przednie nawet przed wymianą działały jak żylety, mimo że nie mam stalowego oplotu, a tylny to po prostu spowalniacz. Działa, ale mógłby lepiej.
Zawieszenie jest według mnie słabe, ponieważ wystarczy niewielka dziura w asfalcie i zawieszenie z przodu potrafi się dobić do końca, przez co krocze śpiewa i tańczy.
I jak sam silnik jest niby bezawaryjny, tak przez to, że mam go dwa lata i coraz to nowe babole wychodzą, to nie mam za dużo frajdy z jazdy, ponieważ nie wiem, kiedy znowu coś się zepsuje i będę mieć wydatki.
Aczkolwiek nie zmienia to faktu, że motocykl wizualnie mi się podoba i w tej chwili nie zmieniłbym go na innego. Chyba że na takiego samego, ale z wtryskiem. Przynajmniej jeden problem mniej by był na karku.
Może, jakbym trafił na lepszy egzemplarz, to bym lepiej go ocenił, ale nikt w okolicy na takim samym Bandziorze nie jeździ, więc nie mogę wsiąść i porównać. Bo wszyscy mówią, że to niezniszczalna maszyna, że nie da się jej zajechać, że nic się w niej nie będzie psuć, po czym mija miesiąc, a ja muszę dopisać do listy serwisowej kolejną duperelę, która się zepsuła.
Marcin –
Mam 182 cm wzrostu i ważę 78 kg. Moją przygodę z jednośladami rozpocząłem ze skuterem Peugeot Speedfight 2 (przez 2 sezony), potem Yamaha YBR 125 (2 sezony) i kolejna YBR 125 (1 sezon; pierwsza została skasowana 🙁 ). Planowałem kupić Hondę CBF 500, drugą opcją był Bandit 600 po 2000 r. Na mój egzemplarz trafiłem przypadkowo, bo sprzedający wpisał rok produkcji 2000, ale modelowo jest to 1999r. Pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne, motocykl był zadbany, zapłaciłem za niego ok 5500 zł. Na dzień dobry zmieniłem olej razem z filtrem i tak przejeździłem sezon 2017r. Przed rozpoczęciem sezonu 2018r. zmieniłem opony, świece zapłonowe, wyregulowane zostały zawory oraz gaźniki, nowy akumulator ponieważ zaczął mieć problemy z odpalaniem. Od tamtej pory do dzisiaj:
– miałem problem ze zbierającym się olejem w gniazdach świec zapłonowych – zostały wymienione uszczelki (nie pamiętam dokładnie które, chyba takie małe od śrub i od świec) i wszystko wróciło do normy;
– nowy napęd, pływaki w gaźnikach;
– uszczelniacze olejowe, przeciwpyłowe i olej w lagach;
– przewody w stalowym oplocie, zregenerowane wszystkie zaciski hamulcowe i pompa hamulcowa przednia, klocki hamulcowe;
– miałem jeszcze przetarte obicie siedzenia w miejscu gdzie styka się ze zbiornikiem paliwa, który z kolei miał wytarty lakier w tym miejscu. Obicie wymieniłem sam. W tym sezonie czeka mnie wymiana sprzęgła.
Wszystko działa prawidłowo, nic nie cieknie, elektryka ok. Motocykl służy mi głównie do dojeżdżania do pracy 24 km w jedną stronę. Mimo swojej wagi bardzo dobrze mi się nim manewruje w mieście, jednak to prawda, że cofanie sprawia już problem. Początkowo przeszkadzały mi lusterka, uważałem że są zbyt małe i były trudne w ustawieniu przez wykorzystanie nakrętek kontrujących. Gdy się już je ustawi jest ok i w zakrętach podczas pochylenia dobrze w nich widać dzięki okrągłemu kształtowi. Szybka jazda jest uciążliwa, ponieważ cały pęd powietrza trafia na nas. W dłuższej trasie jeszcze na nim nie byłem. Tak jak wspomniał Maniomen – przedni widelec jest dość miękki i zdarzyło mi się 2 razy dobić go do końca podczas wjeżdżania/zjeżdżania z krawężnika. Kwestię hamulców opisałem w rubryce „Wady”… Spalanie wychodzi mi ok. 5,5-5,8 L/100 km przy spokojnej jeździe. Motocykl ma 2 twarze: 1) do 7000 obrotów/min i 2) powyżej tej wartości; zmienia się dynamika i brzmienie 🙂
Podsumowując – polecam i daję 5 gwiazdek, ale byłoby 4.5 gdyby była możliwość (za gaźniki i hamulce).