Komentarze

  • Przez Łukasz w Shima RSX-6 buty motocyklowe

    Buty wygodne i dość „głebkie” w podbiciu (musiałem włożyć 2 wkładkę). Wygodne przy chedzeniu (raczej krótkie odcinki, stacja benzynowa, parking, sklep). Łatwe operowanie biegami. Sporo ochraniaczy. Niestety są też minusy. Śróbki od sliderów lubią się same odkręcić (konieczny klej do gwintów i jest OK). Suwak mógłby być lepiej „wpasowany”, czasem trzeba kombinować żeby zapiąć. Genernie jak za tą cene byty bardzo dobre. Polecam

    Idź do komentarza
  • Przez Łukasz w RR Moto - sklep motocyklowy Toruń

    1. Mega wybór wszystkiego co motocykliście potrzebne.
    2. Fachowa obsługa i rzetelna informacja na temat artykułów sprzedawanych w sklepie.
    3.Racjonalne ceny i fajne rabaty przy zakupach.
    4. Czułem się jak dziecko w sklepie z zabawkami (można dotykać, przymierzać, bawić się… :-))

    Idź do komentarza
  • Przez Paweł w Honda NC750S (2015)- motocykl

    To był mój pierwszy „prawdziwy” motocykl, wybrany z namysłem. Oczywiście zadecydowała umiarkowana moc silnika i wygląd. Przejechałem nią ponad 30 tys. km. Nigdy nie zawiodła, dużo wybaczała i dotarła razem ze mną w każde miejsce. Przy dynamicznej jeździe dają się we znaki słabe jak dla tej masy hamulce, trzeba pomagać sobie silnikiem. Skrzynia DCT pracuje perfekcyjnie, jednak w moim egzemplarzu z 2014 r. z wczesnym oprogramowaniem jej automatyczne tryby są irytujące i korzystałem wyłącznie z trybu manualnego, co mnie w zupełności zadowalało. Siedzenie idealnie przystosowane do mojej budowy, bardziej dawał mi się we znaki ból kolan. 700 km nie stanowiło dla mnie problemu (z przerwami oczywiście). Ogólnie dla mniej wymagających lub na początek przygody z motocyklami jest to maszyna w sam raz. Cena używanych egzemplarzy również jest dobra.

    Idź do komentarza
  • Przez Maniomen w Suzuki GSF 600 Bandit 1995-1999 motocykl

    Ja swoją przygodę zacząłem z tym motocyklem. Wcześniej jeździłem motorowerem (Junak 902), potem, poza prawem jazdy i Gladiusem (którego nie wspominam dobrze, bo jeździłem w OSK na rupieciu), od razu wsiadłem na tego klocka.

    Szukałem mniejszej pojemności, ponieważ byłem świadomy, że moje umiejętności są podstawowe, ale że pięćsetki, czterysetki, były w bardzo złym stanie, to trafiłem na tego klocka, który też nie był w bardzo dobrym stanie, bo kupiłem go za grosze (3500 zł), rocznik 1996, przebieg ponad 80000 km, czyli silnik prawie dotarty, he he.

    Na dzień dobry do wymiany był przerwany przewód paliwowy idący z baku do gaźników, lekka rdza na dnie baku, zdarty lakier na boku baku (podobno parkingówka). O oponach nie mówię na razie, bo były stare, bardzo stare. I zerwany gwint na misce olejowej.

    W pierwszym roku jazdy, wymieniłem filtr powietrza, olej, samodzielnie, naprawiliśmy pod blokiem kabel od kierunkowskazu, bo ze starości pękł, wymieniłem żarówki na mocniejsze, bo były za słabe na tył wsadzone i za szybko kierunki mrugały.

    Po pół roku jazdy, puścił uszczelniacz popychacza sprzęgła. Dałem to do wymiany, razem z popychaczem, pierwszego roku to by było na tyle, ponieważ nie chciałem w niego dużo wkładać, nie wiedząc, co jest do zrobienia, ponieważ było ryzyko, że skrzynia biegów za chwilę rąbnie, bo się okazało, że któryś z poprzednich właścicieli palił gumę i stawiał go (Albo próbował) na koło, a że to klocek, to zawieszenie i silnik dostawały po tyłku.

    Na serwis wiosenny do wymiany poszły opony, łożyska w kołach, osprzęt mocujący bak, bo był dosztukowany, wielu części brakowało, płyn hamulcowy się wymieniło, ponownie olej.

    W maju pierdyknęły gaźniki. Po prostu na trasie mi zgasł i przelewał się. Ledwo wróciłem do domu, dałem do zrobienia gaźniki, przy okazji wymieniłem tarcze/klocki przód, dwa miesiące później wymieniłem tył. W międzyczasie podciekał mi olej spod spustu oleju, który był gwintowany, ale na razie to ustało.

    Sporo w niego włożyłem, a że to stare Suzuki, to nadal nie mam pewności, czy to tak ma silnik pracować, czy zaraz mi coś wypadnie, he he.

    Ogólnie serwis nie jest koniecznie drogi, aczkolwiek ceny w ASO na przykład części nowych szybują w górę, ponieważ dla porównania, dwa lata temu, jak pytałem o plastiki okalające ramę (które strasznie łatwo pękają, a ciężko jest zdobyć używki w danym kolorze z danego rocznika), to kosztowały 900 zł, a teraz cena poszybowała prawie do 3000 zł, więc taniej jest kupić drugiego Bandziora, dać w łapę złomiarzowi, żeby dał dokumenty kasacyjne, a dawcę rozkręcić i wrzucić do piwnicy.

    Jeśli chodzi o jazdę na nim, to pierwszy raz był dla mnie straszny, bo miałem wrażenie, że ten motocykl chce stanąć na kole. Ale wczułem się w niego i jakoś dalej szło.

    Na dalsze dystanse jest w miarę w porządku, aczkolwiek nie nadaje się na jazdę przy wyższych prędkościach, bo powyżej 120 km/h musze się chować za mini szybką akcesoryjną, żeby mnie nie zwiało.

    Pozycja jest w miarę wyprostowana, aczkolwiek nie wiem dlaczego, po bardzo długiej jeździe, łupie niemiłosiernie krzyż, co czasami rozwiązuje sobie pasem nerkowym, jak nie jest za ciepło.

    W mieście jeżdżę nim normalnie i jego gabaryty mi nie przeszkadzają, zwłaszcza że mam 189 cm wzrostu, więc jest on dla mnie na styk. Ciężko się do tyłu nim cofa, jak się ma pod górkę, ale przy wykorzystaniu odpowiedniej techniki, da się.

    Ogólnie nie jest to jakiś potwór, ponieważ przez swoją masę nie rozpędzi się aż tak szybko, aczkolwiek i tak dla nowicjusza, jest to petarda, a raczej pociąg na dopalaczach.

    Co do hamulców, to są w porządku, przednie nawet przed wymianą działały jak żylety, mimo że nie mam stalowego oplotu, a tylny to po prostu spowalniacz. Działa, ale mógłby lepiej.

    Zawieszenie jest według mnie słabe, ponieważ wystarczy niewielka dziura w asfalcie i zawieszenie z przodu potrafi się dobić do końca, przez co krocze śpiewa i tańczy.

    I jak sam silnik jest niby bezawaryjny, tak przez to, że mam go dwa lata i coraz to nowe babole wychodzą, to nie mam za dużo frajdy z jazdy, ponieważ nie wiem, kiedy znowu coś się zepsuje i będę mieć wydatki.

    Aczkolwiek nie zmienia to faktu, że motocykl wizualnie mi się podoba i w tej chwili nie zmieniłbym go na innego. Chyba że na takiego samego, ale z wtryskiem. Przynajmniej jeden problem mniej by był na karku.

    Może, jakbym trafił na lepszy egzemplarz, to bym lepiej go ocenił, ale nikt w okolicy na takim samym Bandziorze nie jeździ, więc nie mogę wsiąść i porównać. Bo wszyscy mówią, że to niezniszczalna maszyna, że nie da się jej zajechać, że nic się w niej nie będzie psuć, po czym mija miesiąc, a ja muszę dopisać do listy serwisowej kolejną duperelę, która się zepsuła.

    Idź do komentarza
  • Przez Edyta w Suzuki SFV 650 Gladius (2009-2015) motocykl - niezależny test

    Gladius to bardzo fajny motocykl.
    Gdy robiłam prawo jazdy, nie było wyboru. Byliśmy na siebie skazani. To nie była miłość od pierwszego wejrzenia 🙂 Motocykl przerażał mnie swoją wagą (dla mnie ciężki- mam 42kg i 155cm w kasku i butach na grubej podeszwie). Były wzloty, upadki, wylane łzy. Po zrobieniu uprawnień, jednego byłam pewna – nigdy nie kupię Gladiusa.
    Kupiłam zupełnie inną markę i inny styl motocykla.
    W sezonie 2020, przypadkiem Gladius, został moim kompanem w podróży po Alpach austriackich. W tydzień zrobiliśmy +/- 4tys.km zarówno w mokrych jak i suchych warunkach.
    Teraz wiem co to przyjemność z jazdy, wiem że wyciągnie mnie pod każdą górkę, doceniam jego hamowanie silnikiem, elastyczny silnik, niskie spalanie, abs. Moto świetnie radzi sobie na każdym biegu, nie trzeba ciągle wachlować biegami.
    Życie płata figle. Zakochałam się w nim. Po powrocie nastąpiła zmiana w garażu 🙂

    Idź do komentarza
  • Przez Marcin w ISM - Indywidualny serwis motocykli - Warszawa

    Profesjonalny serwis. Widać, że pracują z pasją. Miła atmosfera, profesjonalne porady, uczciwi i terminowi. Czego chcieć więcej?

    Idź do komentarza
  • Przez Konrad w Suzuki SFV 650 Gladius (2009-2015) motocykl - niezależny test

    Jest to mój pierwszy motocykl po przesiadce z skutera, i przerwie kilkuletniej. Nie mam doświadczenia dużego, ani rozeznania, aczkolwiek jak na pierwszy motocykl to jest spoko opcja. Silnik fajnie pracuje, elastyczny jest, nie dużo pali. Do pełni szczęścia w moim wypadku, przydała by się wygodna kanapa, oraz podwyższenie kierownicy. Nie jest to motocykl kultowy jak np GSX-R albo R1 żeby jego plakaty mieć, ale może się podobać. Mi się podoba to, że jest tani w utrzymaniu i bezawarjny. Może i są ładniejsze moto, ale brzydki też Gladius nie jest 😀

    Idź do komentarza
  • Przez igor w Honda NC750S (2015)- motocykl

    Byłem pierwszym właścicielem mojego egzemplarza. Kupiony na wyprzedaży rocznika w polskim salonie. Na pierwszy rzut oka wydawał się wybornym pomysłem. NC stanowi akronim od „New Concept” – czyli w mniemaniu Hondy nowy pomysł na projektowanie i budowę jednośladu, który będzie jednocześnie oszczędny i… No właśnie, jakiś miał być. Efekt był taki jak cały „concept”, czyli pokraczny. Zacznijmy od spalania, bo to jest jak flaga Szwajcarii – duży plus. Przy ostrym katowaniu wychodziło 3,5 litra na 100 km. Dziś może nie robi wrażenia, bo takie wyniki daje choćby Africa Twin z około litra, ale te pięć lat temu kopara opadała! Do tego kufer na kask integralny w miejscu, gdzie zazwyczaj jest zbiornik paliwa. Skoro motocykl mało palił, konstruktorzy zdecydowali się zrezygnować z dużego zbiornika i umieścili 12-o litrowy pod kanapą. I jakoś to dawało radę. A teraz minusy: duży, ciężki, mułowaty. Z 750-ki wykrzesali zaledwie 50 koni. Śmiesznie mało. Przy ponad 200kg masy na sucho wręcz nieprzyzwoicie mało. Do tego jakoś bardzo skręcać to nie chciało. Efekt? Ni pies ni wydra. W mieście jeszcze jako tako, ale przynajmniej za miastem też kiepsko. Inni potrafią lepiej. Największy minus tego motocykla to jednak jego kanapa. Chyba już wiem, gdzie znaleźli zatrudnienie inżynierowie FSO odpowiedzialni za taborety z Poloneza. O ile w mieście jeszcze dało się wytrzymać i do 50-60 km można było pokonać w miarę bezproblemowo, to przejechanie więcej niż 100 km wywoływało ból nie do opisania! Ani siedzieć ani stać. Łzy z oczu i zaciśnięte zęby. Przejechałem tym motocyklem Polskę dookoła. Trasa miała 3.900 km. Najdłuższy odcinek – około 500 km. I wierzcie mi, gdyby nie samozaparcie oraz wrodzone skąpstwo zostawił bym to badziewie w rowie. Po powrocie do domu wystawiłem na sprzedaż i wyzbyłem się jeszcze przed zimą. Do tego ten motocykl nie należy do najpiękniejszych. Od boku jeszcze jakoś ujdzie, ale od frontu wygląda jakby ktoś go skrzywdził za młodu i sporo poszło nie tak na etapie rozwoju. Jednak mimo negatywnych doświadczeń dam cztery gwiazdki, bo w tym, do czego został stworzony, czyli przejazdach miejskich sprawdzał się naprawdę nieźle. I to skuterowe rozwiązanie ze schowkiem w miejscu zbiornika było rewelacyjne do przewożenia komputera do pracy.

    Idź do komentarza
  • Przez Paweł w Yamaha FZ1 FAZER (2006) motocykl

    Fz1 czyli coś pojeździłem, i okazuje się za 100 konny motocykl w dwie osoby wymaga troszkę więcej kręcenie żeby chętnie przyśpieszał i co teraz chciałbym kupić coś mocniejszego (litra). Okazuje się że nie taki diabeł straszny, wsiadamy pierwszy raz na litrowy sprzęt i co podchodzimy z rezerwą nie mamy w końcu 18 lat, wsiadamy ruszamy i co ? Motocykl prowadzi się bardzo przyjemnie, pewnie po ruszeniu ciężko jakoś wyczuć pod sobą prawie 230 kg po przekroczeniu 30 km na godzinę możemy sobie pływać ja na rowerku. Okazuje się ze regulowany zawias upside down w kilkunastoletnim moto robi robotę. Co do prowadzenie samego motocykla zasiadłem przed akcesoryjną kierownicą bardziej wpadająca w znane kształty niż oryginalna wygląda nico smutno. Mam 187 cm na fz1 czuje się jak ryba w wodzie mam spory zapas do podłogi, siedzi się przyjemnie, wygodnie tak jakby motocykl od razu zachęcał do dłuższej jazdy. W dwie osoby same pozycja jak i ilość miejsca jak i dzielona kanapa pozwala się cieszyć wspólnym podróżowanie, wiem że są motocykle które nadają się do tego lepiej ale wagowo odstają od fazera.

    Ale przejdźmy do najważniejszej sprawy silnik z r1 po modyfikacjach i mocy obniżonej do 150 km jest po prostu świetny, moc jest tam gdzie być powinna czyli w wysokich partiach obrotów, osoby jeżdżące na V-kach powiedzą fz1 nie jedzie z dołu. Prawda jak na litrowe sprzęty w tych przedziałach mocy mamy słabszy dół. Kupując moto z wysoko obrotowym silnikiem nie wymagałem jakiegoś ciągu od spodu, ale powiedzmy sobie szczerze na ulicy nie znajdziemy samochodów które w najsłabszym przedziale przyśpieszeń mogą nam dotrzymać kroku.
    Gadki o tym ze fz1 nie jedzie kończą się po przekroczeniu 7 tyś. Wędrówka w wyższe partie obrotomierza uświadamia ze sportowe 600 zwłaszcza te nowsze mogą co najwyżej podziwiać nasz kufer, chyba najczęściej przyodziane wdzianko dla fz1.
    Legendarny temat spalania od 5/12 litrów jest ciężki przebadania, wszystko zależy od kierownika na swoim przykładzie mimo licznych linczów powiedzmy szczarze można zejść do 5,5 litra przy zwykłym przemieszczaniu się jeśli będziemy trzymać wskazówkę obrotomierza wysoko spalanie bezie rosło liniowo nawet do 8/9 litrów, pomijając skrajności moto pali 6 i można to przyjąć za spalanie które jest zgodne z poruszaniem się lekko powyżej dozwolonych prędkości czego oczywiście staramy się unikać. Tu poruszamy jedyną rzez która przeszkadza w fazerze zbiornik paliwa który spokojnie pozwala pokonać 220 km trochę mało jak na sportowego turystę chciało by się zrobić 300 bądź więcej między tankowniami wtedy był by to idealny moto.

    Fz1 przyjaciel do wypraw nie ważne czy jedziemy po bułki do żabki, czy po kebeb do Stambułu.
    Kanapa bez żadnych modyfikacji spokojnie 200/300 km bez jakiegoś drętwienia czterech liter oczywiście gąbka po kilkunastu latach nie jest już idealna, same cztery litery różnych kierowników tez którzy maja różne napięcie swoich „mięśni” będą inaczej odbierać kanapę. Na komfort wpływa też samo wydech który może trochę rozczarować w oryginale na szczęście pojedynczy komin wystający z prawej strony to typowe rozwiązanie więc w rozsądnych pieniążkach możemy wyrwać coś co wydobędzie ładny dźwięk i całą masę popkornu przy schodzeniu z obrotów uprzyjemni każdą wyprawę uginając mięśnie twarzy w banana.
    Teraz przechodzimy do wady fz1 czyli koło magnesowe legendarna usterka mogąca się pojawić przy 20 tys km i 200 tys. Polega ona na odklejeniu się magnesów i ich zmieleniu opiłki mogą dostać się razem z olejem i narobić szkód . Mamy dwie drogi kupić nowe koło magnesowe za około 1 tyś lub regenerować nasze pod warunkiem ze nie zostało uszkodzone wtedy całą operacja zamyka się w 4 stówkach wliczając koszt nowej uszczelki.
    Dodatkowo trzeba o tym wspomnieć motocyklem nie stoimy w korkach ale jeśli trafi się nam kilka czerwonych świateł a temp jak to w lecie kręci się koło 30° możemy spodziewać się 3 cyfrowej wartości temperatury cieczy chłodzącej na wyświetlaczu.

    Podsumowując po zakupie wymarzonej FZ1 i pojeżdżeniu jakiś czas została ona członkiem rodziny a jak wiadomo rodziny się nie sprzedaje (żona to nie rodzina jak coś) więc ten motocykl ma już u mnie dożywotnie miejsce w garażu, charakterystyka silnika, prowadzenie, hamulce, ogólny wygląd motocykla pozwala się w nim zakochać i nie nudzi w dłuższym związku.

    Idź do komentarza
  • Przez Marcin w HJC FG-ST kask integralny

    Dobry kask w swojej półce cenowej. Wygodne i trwałe wnętrze. Blenda i jej mechanizm wygodny i bez zarzutu w działaniu. Pinlock w zestawie. Niestety wentylacja mogła by być wydajniejsza. Mało trwałe też zapięcie szyby. Sam mechanizm mocowania działa bez zarzutu, tak samo jak prostota wymiany szyby.

    Idź do komentarza
Motorecenzje
Rejestracja Nowego Użytkownika
Resetuj Hasło
Porównaj produkty
  • Total (0)
Porównaj
0